W każdych mediach można było usłyszeć o awarii „Czajki”. Niestety owa „awaria” spowodowała, że tysiące metrów sześciennych nieoczyszczonych ścieków znalazło się w Wiśle. Zatem na pierwszy rzut oka wydaje się tutaj, że mamy do czynienia z katastrofą ekologiczną. Ale czy rzeczywiście tak jest i czy awarii można było uniknąć?
Czy to aby na pewno awaria?
Wiele osób zastanawia się czy woda, którą piją mieszkańcy Warszawy jest bezpieczna. I tutaj nie można mieć żadnych wątpliwości. Jest jak najbardziej bezpieczna, gdyż do awarii nie doszło w oczyszczalni, lecz w drodze do niej. A więc warto wiedzieć, że po prostu rozszczelniły się rury. Zatem doszło do awarii układu przesyłowego. Jednak, jak się okazuje, ilość metrów sześciennych ścieków, która trafiła do Wisły nie jest wcale taka duża. Choć „Czajka” działa od 1991 roku, to dopiero od 2012 zaczęła przyjmować ścieki komunalne zarówno z prawobrzeżnej, jak i lewobrzeżnej części stolicy oraz gmin ościennych. Nim doszło do modernizacji i wybudowano kolektory pod dnem, to do Wisły trafiało jeszcze więcej ścieków z całej lewobrzeżnej części Warszawy. Niestety zanieczyszczenia trafiały do Wisły i Bałtyku codziennie i na większą skalę niż aktualnie, gdy doszło do awarii.
Czy można pić wodę z kranu?
Zarówno uzdatnianie wody przemysłowej, jak i pitnej nadal jest na takim samym poziomie. Ujęcia wody nie są zagrożone. Zatem mieszkańcy Warszawy nie muszą obawiać się spożywania wody z kranu, gdyż oczyszczalnia nadal działa. Także kąpieliska nie zostały zamknięte, gdyż jak się okazało, żadne normy zanieczyszczeń nie zostały tam przekroczone. Warto wiedzieć, że woda dla mieszkańców Warszawy jest pobierana z dwóch ujęć, a dokładnie z Grubej Kaśki i Zalewu Zegrzyńskiego, które znajdują się powyżej miejsca zrzutu ścieków. Pewne obawy mieli także mieszkańcy Płocka, jednak i tutaj warto wiedzieć, że woda, która jest pobierana z Wisły spełnia normy bezpieczeństwa, a przy tym nim trafi do kranu jest dodatkowo uzdatniana. Oczywiście nie zaleca się kąpania w Wiśle, a dokładnie na odcinku znajdującym się tuż za zrzutem ścieków. Nie należy tam także łowić ryb ani tym bardziej poić tą wodą zwierząt.
Czy można było zapobiec awarii?
Wiele osób zastanawia się czy można było zapobiec awarii układu przesyłowego. Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć, wszak doszło do rozszczelnienia rur. Oczywiście przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele. Mogło dojść do błędów konstrukcyjnych, ale przyczyną mogła być też słaba jakość ich wykonania, a nawet błędy montażowe. W teorii do takiej awarii nie miało prawa dojść, ale mimo wszystko doszło. W idealnym świecie ścieki nie byłyby zrzucane nawet po oczyszczeniu do Wisły. Jednak trzeba się zastanowić czy jest to konieczne? Oczywiście można by zastosować inne rozwiązania i tutaj niezwykle trafne są słowa prof. Czerwionki, który twierdzi, że w teorii jest możliwość niezrzucania ścieków do Wisły, ale w praktyce już nie. Bo, aby nie zrzucać ścieków do rzeki, należałoby odciąć mieszkańcom wodę, co jest oczywiście niemożliwe. Można by także transportować ścieki drogą lądową do oczyszczalni, ale to także logistycznie jest niewykonalne, gdyż dziennie byłoby to kilkadziesiąt tysięcy transportów. Można by dokonywać jeszcze zrzutu surowych ścieków, ale generowałoby to jeszcze większy poziom zanieczyszczenia.
Czy mamy do czynienia z katastrofą ekologiczną?
To, że Wisła i Bałtyk są zanieczyszczone wie każdy, podobnie jak to, że Polacy generują dużą ilość ścieków, które niekoniecznie trafiają tam, gdzie powinny. Awaria układu przesyłowego niewątpliwie stanowi duże zagrożenie dla całego ekosystemu. Zatem ucierpi nie tylko Wisła, ale i Bałtyk. Oczywiście dojdzie także do rozrostu brunatnic i sinic, co z kolei spowoduje zmniejszenie populacji ryb. Ponadto skoro dojdzie do zmniejszenia populacji ryb, to i zwierzęta takie jak foka bałtycka czy morświn mogą mieć problem ze znalezieniem pożywienia. Ale trzeba też zdawać sobie sprawę, że przecież do 2012 r. większa ilość ścieków codziennie zanieczyszczała Wisłę i Bałtyk.
Awaria „Czajki” poczyniła wiele negatywnych skutków, jednak dla przeciętnego człowieka nie stanowi zagrożenia. Warto jednak pomyśleć nad rozwiązaniami, które zmniejszą ilość generowanych ścieków, choć na razie wydaje się to mało realne.